Post 18 wrz 2015, o 11:12

Marcin Dutkowski - "Uwięzieni"

"Uwięzieni"
Marcin Dutkowski


Jest to opowiadanie na podstawie gry Resident Evil 2.


Niewielka, czarna furgonetka minęła tablicę witającą każdego, kto wjeżdżał do tego przeklętego miasta. Przemknęła obok kilku budynków i zatrzymała się niemal na środku opuszczonej ulicy. Zadziwiająco pusto było dookoła, ale nie było cicho. Do uszu dolatywał niepokojący odgłos pożerającego wszystko płomienia i złowieszczy jęk wydobywający się jakby z serca tego miasta. W powietrzu czuć było zapach kurzu, potu i krwi. Z telewizyjnej furgonetki wysiadł niski, nieco otyły mężczyzna w czarnym podkoszulku i czarnych spodniach i młoda, urocza dziewczyna tak bardzo przejęta widokiem miasta.

- Mój Boże, Michael... - wyszeptała do partnerującego jej kolegi. - To jest właśnie Raccoon City ? Przecież to istne piekło ! Słyszysz ? Co tu się stało ?
- Wiem tyle, ile ty, Ronnie - odpowiedział Michael drapiąc się po głowie. - Musisz jednak przyznać, że ktoś rzeczywiście miał rację, że kazał ci tu przyjechać. Tutaj, już na pierwszy rzut oka, można być pewnym, że o tym miejscu można zrobić sensacyjny reportaż...
- I zrobimy go ! - reporterka wykrzyknęła z pewnym przerażeniem. - Ludzie muszą się dowiedzieć, co tu się stało...
- My też musimy, Ronnie.
- Wyjmuj kamerę - rozkazała dziewczyna. - Mam pomysł na świetny początek !
Michael z trudem wsunął się do furgonetki, aby po chwili wypełznąć z niej z kamerą w ręku.
- Zaczynamy ! - operator dał znak i zaczął filmować dziennikarkę, która właśnie ustawiała się naprzeciw niego z mikrofonem, dbając, aby znajdujący się za nią widok był naprawdę przerażającym tłem.
- Dobra, zaczynamy ! - powiedziała i zaczęła recytować. - Kilka dni temu dostałam wiadomość przez e-mail od nieznajomej osoby podpisującej się pseudonimem "T-Rex". Kazała mi ona przyjechać do tego oto miasta, twierdząc, że znajdę tu wiele interesujących rzeczy. Dziś przybyłam na to miejsce i pragnę zaprezentować państwu reportaż z tego miasta. Ronnie Hackman wita was z miasta Raccoon City...

Skrzyp drzwi rozległ się wśród dolatujących zewsząd jęków. Ronnie i Michael wchodzili do malutkiego budynku, który, jak głosił napis, miał być mieszkaniem i zarazem miejscem pracy tutejszego fryzjera - Johna McReynolds'a. Pomieszczenie było zadziwiająco ciemne, a odrobinę światła dawała tylko niewielka żarówka zawieszona nad fotelem zwróconym do lustra, które w całości pokrywała obryzgana, ciemnobordowa, zaschnięta ciecz. Ronnie zastygła w bezruchu, ale Michael ruszył naprzód i podszedł do lustra. Przejechał palcem po dziwnej substancji, przyjrzał się jej, powąchał i był już pewien.

- Co to jest, Michael ? - Ronnie ledwo wydawała z siebie dźwięki.
- Zaschła krew... - odpowiedział z szalonym spokojem mężczyzna.
- Krew ?... Tyle krwi ?! - dziennikarka była przerażona. - Co tu się stało ?

Michael zerknął na fotel. Z tego miejsca mógł zobaczyć, kto, a raczej co się na nim znajdowało. Było to bezwładne ciało starszego mężczyzny, z wbitymi nożyczkami w pierś, rozszarpaną szyją i starym ubraniem pokrytym w całości krwią. Michael z lekkim niepokojem odwrócił fotel, ukazując Ronnie zakrwawione zwłoki. Ona nie mogła wydobyć z siebie ani słowa.

- Fryzjer wpadł w szał... - skomentował Michael.
- To nie fryzjer go zabił. Ten mężczyzna był fryzjerem - usłyszeli za sobą męski głos.
- Żal mi go... - mówił młody mężczyzna ubrany w policyjny mudnur, przykrywając ciało Johna McReynolds'a białym prześcieradłem. - Spotkał go taki sam los jak innych... Pokój jego duszy !
- Co pan mówi ? - zaciekawił się Michael. - Taki sam los jak innych ? Jaki los ? Co tu się stało ?
- Za długo by wyjaśniać !
- Zaraz, zaraz... - do rozmowy wtrąciła się Ronnie. - Kim pan jest ?
- Nazywam się Alex Shane. Jestem policjantem Raccoon City. Jednym z ostatnich...
- Co pan gada ?! I niech pan wreszcie powie, co tu się stało ! - zdenerwował się Michael.
- Już tłumaczę... Ostrzegam jednak, że trudno będzie w to uwierzyć !... Jakiś czas temu z mieszkańcami naszego miasta zaczęło dziać się coś dziwnego. Za wszystko odpowiedzialny jest koncern Umbrella. Częśc z nas zaczęła... Niektórzy zamieniali się...
- Niech pan mówi ! - ponaglała Ronnie.
- Chce pani wiedzieć ? Proszę bardzo ! Część mieszkańców Raccoon City zamieniła się w... zombie !!!
Ronnie i Michael zamilkli. Nie wiedzieli, czy to żart czy policjant mówi prawdę. Faktem jednak było to, że ktoś ich tu wezwał w poszukiwaniu sensacji i... ten trup, trup fryzjera.
- Zombie ?... Mówi pan, że mieszkańcy tego miasta są zombie ? A ten fryzjer ?! - pytał Michael.
- John McReynolds należy do tej części mieszkańców, którzy nie zamienili się w żywe trupy, ale... stali się ich ofiarami. Takich jak ja jest niewielu... Większość spotkał taki los jak McReynolds'a. I jeszcze wy... Co tutaj robicie ? Jaki diabeł przyciągnął was do Raccoon City ?
- Ten diabeł podpisuje się pseudonimem "T-Rex". Jestem dziennikarką, nazywam się Ronnie Hackman, a to operator kamery, mój współpracownik - Michael. Ten "T-Rex" przysłał mi wiadomość przez e-mail, że mam tu przyjechać, bo tutaj można nakręcić interesujący reportaż ! Miał rację... Michael, kamerę !
- Zaczekajcie ! - powstrzymywał ich policjant. - Na ulicy może być niebezpiecznie !
- Przed chwilą tam byliśmy. Na środku ulicy stoi nasza furgonetka. Tam nie ma nikogo... Słychać tylko te jęki...
- To zombie ! Oni są wszędzie !
- Więc dlaczego ich nie widzieliśmy ?
- Schowali się. Obserwowali was. Gdybyście tu nie weszli, a zamiast tego poczekali tam, spotkałby was identyczny los, jak naszego fryzjera !
Ronnie nie mogła w to uwierzyć.
- Dlaczego nikt nie wezwie pomocy ?!
- Jak ? - spytał ironicznie policjant. - Telefony nie działają, w większości miasta nie ma prądu... Nie mamy kontaktu z resztą świata...
- Ktoś jednak nas tu wezwał... - zamyśliła się dziennikarka. - Być może stąd. Dlaczego więc nie wezwał pomocy ?
- Nie wiem - odpowiedział policjant, podchodząc do drzwi. - Nie możecie stąd wyjść ! To zbyt niebezpieczne ! Nie narażajcie się !
- Ale tam mamy kamerę... - wyszeptał Michael. - A poza tym Ronnie ma tam komórkę !
- Mam ją przy sobie ! - radośnie wykrzyknęła dziewczyna, wyjmując z torebki telefon komórkowy i wciskając kolejne guziczki.
Tylko policjant nie był zaskoczony, gdy ze smutkiem wyszeptała:
- Nie działa...
- Stąd nie ma kontaktu nawet przez komórkę...
- Więc wynośmy się stąd ! - czuć było panikę rosnącą w Ronnie. - Dalej, chodźmy do furgonetki !
- Skoro to jedyna droga... Musicie jednak uważać !
- Pan nie pójdzie z nami ? - zapytała Ronnie.
- Muszę tu zostać... Może kogoś da się jeszcze uratować !
- Niech pan też się wynosi z tego piekła. Nie wiem, co mnie pokusiło, aby wybrać się na ten koniec świata...
- Więc chodźmy już stąd ! - odrzekł Michael.

Jego głos przerwał straszliwy huk. Szyba i deski, którymi ją zabito, rozprysły się dookoła. Przez okno do pomieszczenia wpadły dwie postacie. Nie wyglądali jednak na przeciętnych mieszkańców miasteczka. Byli jacyś dziwni, inni... To były zombie, żywe trupy żądne krwi...
Alex Shane mógł, po raz kolejny w ciągu swej kariery policjanta, wykazać się swoim nizawdonym refleksem. Energicznie wyciągnął pistolet 9 mm i wycelował w pierwszego zombie przypierającego przerażoną Ronnie pod ścianę z niebywałym jękiem. Pierwszy pocisk trafił zombiaka, ale tylko nieco go odepchnął. Drugi rozerwał mu część czaszki. Bezwładne ciało upadło na ziemię, a dziennikarka przypadła do policjanta. Pozostał jednak drugi zombie, którego Michael skutecznie próbował odstraszyć pochwyconym szybko kawałkiem deski. Alex nie chciał marnować naboi, nie bał się też o nieźle sobie radzącego operatora kamery. Chwycił więc drugą deskę i od tyłu uderzył zombiaka. Zombie odwróciło się, a Michael podniósł z ziemi kawałek szkła, który wbił potworowi w plecy. Ten ryknął, a kolejny cios policjanta powalił go na ziemię.

- Odsuńcie się... - wykrzyknął Alex. - Oni mogą jeszcze wstać !
- Ten już nie - odważnie rzekł Michael, kopniakiem odrywając postrzeloną głowę pierwszego zombie.
- Ale drugi... - obawiała się Ronnie. - Tamten może jeszcze... żyć ?...
Policjant chwycił stoliczek stojący obok fotela fryzjera i wbił jego nogi w plecy zombiaka. Oba już leżały we wielkich kałużach krwi.
- Nic nikomu się nie stało ? - spytał.
- Na szczęście nie... Dziękuję ! - dziennikarka była szalenie wdzięczna polcjantowi. Była jednak śmiertlenie przerażona. - Co teraz ?
Michael wyjrzał przez rozbite okno.
- Nie wrócimy naszą furgonetką, Ronnie...
- Jak to nie ?... Dlaczego ?! Co ty gadasz, Michael ?! - Ronnie była zaskoczona.

Stanęła obok operatora i również spojrzała na furgonetkę. Stała cała w ogniu. Za chwilę potężny wybuch wyrzucił jej szczątki w powietrze. Michael osłonił przed ekspolzją Ronnie.

- Masz rację... - powiedziała. - Nie wrócimy naszą furgonetką...
Ronnie była bardzo rotrzęsiona. Kolejne minuty przeżywała w wielkim szoku. Gdyby nie zegar zawieszony nad lustrem fryzjera, nie czułaby uciekającego czasu.
- Co teraz ?... - spytała.
- Nie wiem - odpowiedział Michael. - Nie mam pojęcia...
- Jeśli chcemy tu zostać, trzeba zabić ponownie deskami okno. Inaczej zobie znowu wpadną na odwiedziny ! - ostrzegł Alex.
- To nie jest zabawne, panie Shane... - upomniała policjanta Ronnie. - Proszę mi powiedzieć, co mamy zrobić !
- Jest późno. Będziemy musieli gdzieś spędzić noc. Jutro z rana poszuka się jakiejś ucieczki stąd.
- Nie zamierzam zostać w tym mieście... A jeśli nawet tak, to na pewno nie tutaj ! Tu już są tzry trupy !
- Myślę, że wiem, gdzie znajdziemy bezpieczne lokum - odparł policjant. - Kilkaset metrów stąd jest sklep z bronią, a zaraz obok piekarnia. Brakuje mi amunicji, zostały tylko dwa niepełne magazynki, więc będę się mógł uzbroić, a zarazem będą mogli się państwo najeść.
- Dobry pomysł ! Zgłodniałem już - Michael gładził się po brzuchu. - Co o tym sądzisz, Ronnie ?
- Nie wiem ! Chcę się stąd wydostać !
Policjant próbował załagodzić strach i złość dziennikarki.
- Rozumiemy panią, ale pani powinna zrozumieć sytuację... Teraz nic już pani nie zrobi...
- Że też musiałeś zostawić tam kamerę, Michael ! - Ronnie zmieniła obiekt ataku złości.
- Ale sama mi kazałaś...
- Posłuchajcie ! - powiedział Alex. - Czas podjąć decyzję ! Idziemy do sklepu z bronią i do piekarni !
- Będziemy tam bezpieczni ? - spytała Ronnie.
- Trzeba się przekonać ! - wykrzyknął Michael. - Idziemy !
- Musimy być szybcy, ale ostrożni... - ostrzegł policjant, wyjmując pistolet. - Ruszamy na "trzy" ! Raz... Dwa...
Ronnie, Michael i Alex stanęli gotowi przed drzwiami.
- Trzy !...

Policjant otworzył drzwi i wszyscy troje ruszyli naprzód obok płonącego wraku ich furgonetki...
Alex biegł przodem, prowadząc całą resztę do celu. Zaraz za nim pędziła Ronnie, starając się jak najszybciej przemknąć przez niebezpieczne ulice. Na końcu, ledwo dysząc, człapał Michael. Rozglądał się co chwilę i obserwował wałęsające się dookoła zombie, które wychodziły, słysząc biegnących. Biegacze pędzili co tchu, dysząc i sapiąc naprzemian, bezustannie dążąc przed siebie. Kiedy byli już blisko, Ronnie, wciąż biegnąc, zbliżyła się do Alexa.

- To już tam !!! - wskazał jej miejsce, do którego pędzili, dając z siebie wszystko.
Policjant zwolnił, a Ronnie wyprzedziła go. Pierwsza dopadła do drzwi i obejrzała się. Alex już do niej podbiegał, ale nie zauważyła Michaela. Nagle zobaczyła grupkę zombie otaczającą leżącego na środku drogi człowieka. To był Michael !
- Alex ! - wykrzyknęła, gdy ten zbliżył się do niej. - Michael... Oni go otoczyli...
Policjant rzucił się w jego kierunku. Odepchnął kilka bestii i stanął u głowy Michaela. Jeden z zombie próbował zaatakować operatora, który bronił się, kopiąc atakującego. Alex wycelował pistolet w głowę zombie i wystrzelił. Nagle jednak od tyłu zaatakowała go inna maszkara.
Ronnie patrzyła przerażona na walkę toczącą się na sródku ulicy. Sama była zagrożona. I do niej zbliżało się kilka zombie. Wystraszona przypadła do drzwi, szarpnęła za klamkę, otworzyła je i wpadła do środka. Czym prędzej zatrzasnęła je za sobą i zamknęła je na zamek i dwie zasuwy. Odetchnęła z ulgą. Nagle usłyszała przeraźliwe jęki, wrzaski i wystrzały dobiegające z ulicy. Przypomniała sobie o Michaelu i Alexie walczących z zombiakami. Musiała im pomóc, po prostu musiała. Nagle zza lady wyłonił się zombie. Ronnie zlękła się, ale zachowała zdrowy rozsądek. Chwyciła pierwszą strzelbę wiszącą obok drzwi. Był to shotgun. Z trudem ją uniosła. Wycelowała w zombiaka i modląc się, aby broń była nabita i aby trafiła, wystrzeliła. Zombiak padł martwy, pozostawiając na ścianie za sobą plamę krwi. Dziennikarka jak najszybciej otworzyła zamek, odemknęła zasuwy i wybiegła na ulicę. Alex prowadził rannego Michaela do sklepu z bronią. W miejscu, gdzie stoczyli zażarty bój leżały ciała poległych zombie we wielkich kałużach krwi. Ronnie wpuściła Alexa i Michaela do sklepu, zamykając za nimi drzwi. Michael miał okaleczony prawy bok, z którego siączyła krew.

- Trzeba go opatrzeć ! - wykrzyknęła dziennikarka.
- Te zombie były bardzo agresywne... - wyszeptał Alex.
- Muszę panu podziękować za uratowanie życia Michaelowi i... mnie !
Policjant spojrzał na ścianę krwi i leżącego za ladą postrzelonego zombiaka.
- Pani sama sobie poradziła - odrzekł.
- Hej, a ja ?! - zdenerwował się leżący pod ścianą Michael. - Zajmiecie się w końcu rannym ?!
- Bardzo cię boli ? - spytała Ronnie.
- Nic mi nie będzie... Ale muszę przyznać, że te truposze mają ostre zęby !
Opatrzenie Michaela trwało chwilę, dzięki znajdującej się w szafce apteczce pierwszej pomocy i wspólnej pracy Alexa i Ronnie.
- Tu przenocujemy - po pewnym czasie oznajmił Alex. - Trzeba jeszcze tylko pójść do piekarni !
- Jest stąd bezpieczne przejście ? - spytała Ronnie.
- Trzeba wyjść na zewnątrz. Ale jak widać, znalazła pani potężną broń...
- Miałam szczęście, że była naładowana !
- Wezmę trochę pieczywa z piekarni, trochę świeżej wody i wrócę ! - rzekł policjant.

Na zewnątrz powalił shotgunem kilka zombie, przeszedł do opuszczonej piekarni, zebrał to, co się przydało i wrócił. W tym czasie Ronnie zajęła się Michaelem, który dostał gorączki. Najedli się i po kilku kwadransach zasnęli. Zapadła noc...
Ronnie obudziła się pierwsza. Choć spała kilka godzin, czuła się zmęczona, śpiąc na drewnianej podłodze wśród zapachu prochu. Michael, chrząkając, ciężko dyszał. Krew na ranie zaschła. Alex spał w kącie. Ronnie zauważyła, że i on jest lekko poraniony. Na nic jednak się nie uskarżał. Kiedy dziennikarka zjadała resztki z poprzedniego dnia, Alex obudził się. Wspólnie postanowili, że muszą znaleźć jeszcze tego samego dnia jakiś sposób ucieczki z tego miasta. Potem obudził się Michael.

- Michael... Jak się czujesz ? - Ronnie nie kryła zaciekawienia.
Stan Michaela poprawił się. Choć czuł jeszcze ból z prawej strony ciała, mógł chodzić, stał się bardziej ożywiony, żartował, z wielkim apetytem zjadł prowiant przyniesiony z piekarni.
- Co teraz ? - spytał po posiłku.
- Ustaliliśmy, że musimy się stąd wydostać - orzekł Alex. - Jak najszybciej...
- Więc chodźmy stąd !
- Najpierw musimy wiedzieć dokąd, Michael ! - powiedziała Ronnie.
- Chyba wiem... - niespokojne słowa padły z ust policjanta. - Stacja radiowa... Stamtąd można będzie nadać sygnał...
- Chodźmy ! - wykrzyknął Michael, po czym, chcąc się podnieść z podłogi, jęknął.

Alex odszukał amunicję do swojego pistoletu, zabrał też shotguna. Broń dostał również Michael. Ronnie miała trzymać się między nimi, ale po dyskusji, i ona dostała pistolet.
Na ulicach miasta było zadziwiająco spokojnie. Choć nadal można było usłyszeć jęki, ulice zrobiły się dziwnie puste. Nikt więc nie atakował ich podczas marszu do stacji radia "Radio Raccoon Live".
Około południa znaleźli się w głównej sali rozgłośni "RRL". Nie byli zdziwieni, kiedy okazało się, że nie działa żadne radio, telefon, komputer. Znikąd nie mogli nadać sygnału o swoim istnieniu, nigdzie nie było żadnego człowieka, żadnego trupa, żadnego zombie.

- Dlaczego tu nikogo nie ma ? - Ronnie była zdziwiona.
- Radio "RRL" od dawna nie nadawało... Nikogo prócz zombie nie możemy się tu spodziewać. Zresztą budynek ten wykupiła... Umbrella !!!
- To nic nam nie daje ! - odrzekł Michael. - Po co tu przyszliśmy, skoro radio dawno nie nadawało ?!
- Myślałem, że jednak tutaj będzie coś działało...
Podczas rozmowy Alexa i Michaela, Ronnie jeszcze raz postanowiła rozejrzeć się po studio. W jednej z szaf znalazła laptop z symbolem Umbrelli. Pokazała go towarzyszom.
- Nie zadziała, skoro nie można go podłączyć do prądu... - powiedział Michael.
- Chyba, że ma jeszcze mocne baterie ! - Alex z nadzieją wcisnął przycisk "power" z boku laptopa.
Komputer zadziałał.
W zasobach laptopa znajdowała się potężna kartoteka pracowników Umbrelli, plany nowego przedsięwzięcia, wyniki badań oraz nieopisana lista kilkunastu osób.
- Na nic nam to się nie przyda... - Michael czuł się zawiedzony.
- Zaraz ! Ten człowiek, który zachęcał mnie, abym tu przyjechała nakręcić reportaż... Nazywał się "T-Rex" ! Może jego tu znajdziecie ?!
Alex zaczął przeszukiwać nazwiska pracowników korporacji. Kolejne pozycje szybko przewijały się na ekranie: Tracy, Trainer, Tramp, Treason, Trevor, Treyson, Troody... Nigdzie jednak nie było nikogo o nazwisku bądź pseudonimie "T-Rex".
- Jest tu wiele na temat G-Virusa - oznajmił Alex grzebiąc w danych zawartych w laptopie. - Wyprodukowała go Umbrella i to on jest odpowiedzialny za powstawanie żywych trupów - zombie !
- Te dane będą świetnym dowodem ! Jeśli wróci bez niczego nikt nam nie uwierzy, co tu się stało. Tylko dane z tego komputera będą mogły stanowić dowód, na podstawie którego oskarży się Umbrellę o to wszystko !... - oznajmiła Ronnie.
- Trzeba te dane skopiować na dyskietkę ! - rozkazał Alex i wszyscy zaczęli jej poszukiwać.

Wtem usłyszeli stłumione głosy wydobywające się jakby zza ściany. Towarzyszący temu odgłos pracy dźwigu przyniósł im na myśl windę. Spojrzeli na siebie i razem schowali się między rzędami wielkich szaf, zabierając laptop. Z dala obserwowali to, co działo się w pomieszczeniu.
Potężne metalowe drzwi rozsunęły się. Ku zdziwieniu obserwatorów znajdowało się za nimi przejście do windy. Wyszły z niego dwie osoby ubrane w lekarkie fartuchy. Pierwsza szła przodem - była to młoda lekarka o kruczoczarnych włosach, za nią szedł również lekarz - mężczyzna podchodzący pod czterdziestkę, z kilkudniowym zarostem na twarzy.

- To się nam nie uda... - powtarzała zdenerwowana lekarka. - Zobaczysz, Bernie, że nic z tego nie będzie ! A my... będziemy mieli same kłopoty !
- Przecież wszystko idzie dobrze - odpowiedział mężczyzna zwanym Bernie'm. - Pozbędziemy się T-Rexa, gdy tylko przestanie nam być potrzebny i ulotnimy się stąd. Nie będziemy odpowiadać za błędy korporacji...
Lekarze wyszli przez drzwi, którymi weszli tu Alex, Michael i Ronnie. Kiedy po Bernie'm i jego towarzyszce nie było śladu, oni wyszli z ukrycia. Bez chwili wahania weszli do windy i zjechali na dół...
Kiedy winda zjeżdżała na dół, Ronnie powiedziała:
- Skoro ci lekarze twierdzą, że muszą pozbyć się T-Rexa, to znaczy, że on gdzieś tu musi być... I muszę go odnaleźć...
- Tak ci na tym zależy ? - spytał zdziwiony Michael.
- Dowiem się, o co tu chodzi, kim byli ci lekarze i kim jest T-Rex, a potem... wełdug jego namowy... nakręcę ten reportaż i zarobię na tej katastrofie miliony...
- Nie sądziłem, że jest pani zdolna do czegoś takiego... - osądził Alex. - Myślałem, że chce pani się stąd wydostać... A tu okazuje się, że pani chce pieniędzy !
- Nie zależy mi na zielonych ! - dziennikarka broniła się. - Bardziej chcę jednak wiedzieć, o co w tym wszystkim biega ! I dowiem się ! Lada moment...

Winda zatrzymała się. Drzwi rozsunęły się, a cała trójka wyszła na zewnątrz. Od razu poczuli chłód stali. Tutaj, w piwnicach rozgłośni radia "RRL" znajdowały się metalowe korytarze i pomieszczenia; była tu jedna z wielu siedzib korporacji Umbrella. Ronnie trzymała się blisko Michaela, policjant szedł przodem, sprawdzając każde pomieszczenie. Jednak większość z nich okazywała się opuszczonymi laboratoriami, pracowniami przepełnionymi najróżniejszym sprzętem i komputerami. Korytarze i pokoje oświetlane były niewielkimi lampkami rzucającymi żółte światło. Wszyscy bez przerwy szli naprzód, a Alex, kurczowo trzymając laptop, penetrował kolejne labortaoria. Na końcu najdłuższego korytarza znaleźli pomieszczenie pełne komputerów. Wszystkie jednak były powyłączane - najprawdopodobniej nie działały - prócz jednego. Przy jednym z komputerów pod ścianą siedział młody mężczyzna. Alex podał laptop Michaelowi i ruszył w jego stronę. Mężczyzna dopiero teraz go zauważył. Miał nadzwyczaj młodzieńczy wyraz twarzy, rozczochraną czuprynę i grymaśny uśmiech.

- Wow ! - wykrzyknął. - To jeszcze ktoś żyje ?...
Alex wyjął odznakę i machnął ją przed oczami młodzieńca.
- Jestem policjantem Raccoon City ! A to... - wskazał na Ronnie.
Dziennikarka podeszła do nich, zostawiając Michaela samego.
- Jestem Ronnie Hackman, dziennikarka.
- Dostała pani moją wiadomość ? - zachwycił się młodzieniec.
- Pan jest... T-Rexem ?
- To ja ! - na twarzy młodzieńca pojawił się uśmiech. - Nareszcie nadeszło wybawienie !...
- Co tu się dzieje ?... - spytał Alex.
- Bez różnicy jak się nazywam... Po prostu jestem T-Rex i kiedy nasze miasto było jeszcze... normalne, wpadłem na trop, który przywiódł mnie za daleko... Dowiedziałem się o Umbrelli, o G-Virusie i całej tej aferze... Są jednak ludzie, dwoje lekarzy - Bernie Sargass i Samantha Williams...
- Widzieliśmy ich ! - powiedział Michael.
- Oni boją się, że sprawa ujrzy światło dzienne, że dowiedzą się o tym władze, skażą wszystkich z Umbrelli... Oni boją się i chcą wszystko utrzymać w tajemnicy ! Niestety ja się o tym dowiedziałem. Schwytali mnie i uwięzili... Zmusili, abym zablokował możliwość jakiegokolwiek kontaktu, kazali wszystko odłączyć, zlikwidować kontakty w mieście za pomocą tych komputerów... To centrum dowodzenia nad całym miastem ! Abym nie mógł poinformować o tym żadnych władz, zablokowali większość połączeń przez sieć komputerową ! Jednak pamiętałem pani adres i wezwałem panią...
- Dlaczego po prostu nie napisał pan, co tu się dzieje ? - zaciekawiła się dzienniarka.
- Nie uwierzyłaby pani... Więc napisałem, że można tu nakręcić świetny reportaż ! Na szczęście przyjechała pani...
- Świat dowie się o tym ! Mamy laptop, który zawiera wszystkie potrzebne informacje... W połączeniu z naszymi zeznaniami wszyscy z Umbrelli zapłacą za to, co zrobili ! - oznajmił Alex. - Musimy tylko się stąd wydostać ! Chodźmy !
- Ja nie mogę... - powiedział T-Rex. - Przykuli mnie kajdankami do ściany !
Alex spojrzał na lewą dłoń młodzieńca. Rzeczywiście była przykuta do rury wystającej ze ściany. Policjant wyjął pistolet.
- Odsuń się ! Uważaj ! - wykrzyknął, gdy jednym strzałem rozwalił rurę, do którtej przyczepiony był T-Rex.
Po chwili młodzieniec był już wolny. Postanowił uciec stąd z resztą. Wyszli na korytarz i wrócili na jego drugi koniec. Winda zjeżdżała na dół.
- Oni wracają ! - powiedział Alex. - Czeka nas walka...
- Są lepiej uzbrojeni niż pan... - ocenił T-Rex. - Nie damy rady... Ale jest tu druga winda ! Lekko uszkodzona, ale da się nią przejechać !
Wszyscy ruszyli za nim w boczne drzwi korytarza. Znajdowało się tam wejście do drugiej windy.
- Jest uszkodzona i nie weźmie więcej niż dwie osoby ! Tak przynajmniej mówił Bernie Sargass...
- Pierwsza pojedzie pani, panno Hackman, bo jest pani kobietą. Razem z panią pojedzie ranny Michael wraz z laptopem. Ja i T-Rex przyjedziemy do was za moment !

Mimo sprzeciwu Ronnie stało się tak, jak orzekł policjant. Dziennikarka i Michael pojechali. Alex i T-Rex czekali.
Wkrótce główna winda zjechała na dół. Wysiadł z niej Bernie Sargass wraz z doktor Williams. Od razu udali się do sali, gdzie przebywał T-Rex. Krzyk przerażenie wydarł się z gardła pani doktor, gdy zrozumieli, że chłopak uciekł.

- Gdzie on jest ?! - krzyczała. - Trzeba go złapać !...
Na szczęście nie od razu przypomnieli sobie o dodatkowej windzie, pod którą stał policjant z T-Rexem. Lekarka szukała w innych pomieszczeniach, Bernie pojechał na górę główną windą. W tym czasie uszkodzona winda wyniosła na górę Ronnie i Michaela. Już wracała po resztę, gdy przez boczne drzwi korytarza przeszła doktor Williams i odnalazła uciekiniera i towarzyszącego mu mężczyznę. Ona i Alex celowali do siebie z pistoletów.
- Więc to tak... - powiedziała. - Przyszła pomoc ! Ale nie uda się wam uciec ! Prędzej dam się zabić, niż ktoś stąd wyjdzie !
- Niech pani rzuci broń - negocjował Alex. - Tak będzie dla pani lepiej...
- Nie wejdziecie do tej windy ! - odpowiedziała. - Zabiję was !
- Spóbuj... - zachęcił T-Rex.
Przez chwilę wszyscy troje stali nieruchomo. Potem młodzieniec rzucił się na lekarkę. Przewrócił ją i wyrwał z ręki broń. Przyparł ją kolanami do ziemi.
- Dobra robota, T-Rex... - ocenił Alex.
Jednak lekarka nie dała za wygraną. Z kieszeni wyciągnęła strzykawkę i wbiła ją w rękę T-Rexa. Ten odskoczył. Do lekarki podszedł policjant.
- Co to było ?... - w głosie T-Rexa słychać było panikę.
- Nie domyślasz się ? - z nienawiścią odpowiedziała doktor Williams. - G-Virus... Właśnie dostałeś śmiertelną dawkę G- Virusa...
Lekarka wybuchła gromkim śmiechem...

T-Rex z przerażeniem obserwował swoje ciało. Jego organizm pod wpływem G-Virusa zaczął dramatycznie się przeobrażać. Młodzieniec zamieniał się w zombie. Tak sporo jednak dawka musiała mieć więcej poważnych skutków. Alex trzymał cały czas na muszce lekarkę. Uszkodzona winda wróciła. T-Rex był przerażony, tracił zmysły. Wskoczył do windy, zatrzasnął za sobą drzwi i uruchomił ją - pojechał w górę. Policjant przestraszył się. Zawołał w stronę młodzieńca, ale gdy chciał zatrzymać windę, lekarka rzuciła się na niego gryząc i drapiąc. Przewrócili się na ziemię. Szamotali tak długo, aż Alex wypuścił broń. Kobieta nie zdążyła jednak po niego sięgnąć. W drzwiach stanął Bernie Sargass. Mierzył do ich obojga.

- Całe szczęście, że jesteś, Bernie... - lekarka odczuła zadowolenie, kiedy wstawała, podczas gdy Alex nie poruszał się.
- Kładź się na ziemię ! - wykrzyknął ze złością Bernie. - Zabiję was oboje !
Lekarka spojrzała ze strachem na towarzysza.
- Bernie, nie żartuj !
- Nie jesteś mi potrzebna ! T-Rex uciekł ! Zabiję ciebie, T-Rexa i tego policjanta !...
- Nas jest więcej... - odrzekł Alex. - Musiałby pan zabić wszystkich nas...
- Zrobię to ! Zrobię !!! - w głowie Bernie'ego rodziła się furia. - Pozabijam was !!!

Tymczasem T-Rex coraz mniej przypominał człowieka. Uszkodzona winda powoli wynosiła go do góry, a on coraz bardziej przypominał zombie. Był wściekły. Zatracił resztę człowieczeństwa. Był taki jak inne zombie. Był nawet gorszy. Miał w ręku pistolet lekarki.
Winda zajechała. Ronnie uradowała się.

- Wracają ! - krzyknęła.
Kiedy drzwi windy otworzyły się, ona i Michael szalenie byli zaskoczeni. I to zaskoczenie było dla nich największym niebezpieczeństwem, bowiem doprowadziło do tego, że byli początkowo sparaliżowani.
Zombie, w które zamienił się T-Rex, ruszyło wpierw na Michaela. Ten rzucił Ronnie laptop i zwodził zombiaka, robiąc uniki, schylając się, uciekając. Potwór jęczał i sapał, nie dawał jednak za wygraną. Michael uciekał między rzędami wielkich szaf. Ronnie nie widziała ich, kiedy tam zniknęli. Kiedy Michael znów wbiegł za jedną z szaf, zombie pchnęło ją, przez co Michael został z jękiem przygnieciony. Przewrócone szafy zablokowały drzwi wyjściowe. Ronnie przybiegła do rannego. Michael, przygnieciony szafą, krwawił.

- Żegnaj, Ronnie... - powiedział. - Zabawa w Halloween skończona...
Michael zamknął oczy. W chwili, gdy Ronnie krzyknęła, był już martwy. Zombie ruszyło ku niej. Ze strachu wskoczyła do jednej z wind. Ruszyła na dół. Była to sprawna winda. Kiedy zjeżdżała, Bernie Sargass wciąż celował do Alexa i lekarki, a ona próbowała przekonać towarzysza, aby jej nie zabijał.
- Posłuchaj !... - błagała. - Pokonamy ich wszystkich i nikt nam nie stanie na drodze... Bernie ! Kocham cię... Nie zrobisz mi tego, prawda ?
Postawa Bernie'ego nie była tak twarda. Nie oponował, gdy doktor Williams wstawała i stanęła obok jego boku.
- Teraz go zabij ! - syknęła, ale ktoś jej przerwał.
- Nigdy ! - za ich plecami stała przerażona Ronnie.
Alex wykorzystał moment zaskoczenia i rzucił się na Bernie'go. Lekarka chciała pomóc atakowanemu, ale Ronnie chwyciła ją za rękę.
- Nawet nie próbuj !
Lekarka jednak odepchnęła ją i zaczęła uciekać korytarzem. Ronnie nie zatrzymywała jej. Alex odepchnął Bernie'ego. W tym czasie oboje podnieśli się. Niestety Bernie nadal trzymał w ręku broń. Wycelował w dziennikarkę. Czym prędzej nacisnął spust...
Ronnie krzyknęła z przerażenia. Jej krzyk zagłuszył odgłos wystrzału pistoletu. Alex padł na ziemię ranny. Osłonił Ronnie własnym ciałem. Bernie zaczął biec ku lekarce wąskim korytarzem. Alex, mimo bólu, jaki zadawała mu rana postrzałowa i mimo sprzeciwu Ronnie, podniósł się, ale po chwili upadł. Bernie przybiegł do doktor Williams. Ta wyrwała mu broń.
- Trzeba ich zabić ! - wykrzyknęła. - Nie opuszczę tego miejsca, dopóki tego nie zrobimy !
Bernie nie zamierzał się ruszać. Pozostał przy wejściu do windy. Doktor Williams ruszyła w stornę zepsutej windy. W korytarzu leżał tylko ranny Alex. Lekarka zdziwiła się. Wycelowała i... Zza rogu wypadła Ronnie, z całej siły zadając jej cios w plecy. Lekarka przewróciła się, upuszczając broń, która wpadła wprost w ręce Alexa. Po chwili lekarka podniosła się i uciekła. Alex próbował wstać.
- Nie... - krzyknęła Ronnie. - Zostaw. Niech pojadą na górę...
- Przecież tam jest Michael ! - powiedział Alex.
W oczach Ronnie pojawiły się łży.
- Michael... nie żyje... - wyszeptała. - Zombie go zabiło...
Ronnie wybuchła płaczem.
Tymczasem Bernie i doktor Williams pojechali windą na górę. Zombie rozszarpywało martwe ciało Michaela przygniecione szafą, teraz jednak zainteresowało się nowymi przybyszami.
- Daj mi broń ! - krzyknął na widok potwora Bernie.
- Nie mam jej... - ze strachem wyszeptała doktor Williams. - Zabrali mi ją !
Zombie rzuciło się na lekarkę, która odskoczyła. Podbiegła do drugiej windy, ale ta zjeżdżała na dół. Kiedy doktor Williams podbiegała do zabarykadowanych drzwi wyjściowych, rozległ się krzyk Bernie'ego. Zombie rozszarpywało jego ciało. Lekarka była przerażona. Zombie zwróciło się w jej kierunku.
Tymczasem ranny Alex postanowił wrócić na górę, aby zabić zombiaka. Ronnie nie odstępowała go ani na krok. Kiedy dotarli na miejsce, bestia dobierała się do lekarki. Ranny policjant wycelował w ich stronę...
Alex długo mierzył w ich stronę. Ronnie niecierpliwiła się. Bała się, że ranny policjant nie wytrzyma dłużej, a zombie zaatakuje w końcu ją samą.
- Strzelaj ! - wykrzyknęła.
Pierwszy pocisk trafił w dolną część tułowia zombiaka, ale wcale go to nie ruszyło. Dopiero po drugim pocisku odsunął się od lekarki i odwrócił do Alexa. I choć doktor Williams była pewna, że policjant chce zabić potwora, bała się, że to się nie uda - tak potężna dawka G-Virusa na pewno wzmocniła siłę zombiaka i nie dało się go zgładzić strzałem z pistoletu. Kiedy ten zbliżał się do Ronnie i Alexa, który mierzył, aby trafić drania między oczy, lekarka otworzyła skrytkę i wyjęła z niej swój pistolet. Razem z policjantem równo oddali strzał. Pocisk Alexa trafił go w lewe oko, pocisk lekarki prawie w to samo miejsce, co Alex wcześniej. Z krtani bestii wydarł się potężny ryk, nic jednak nie wskazywało na to, że zamierza się poddać lub traci siły. Doktor Williams i Alex systematycznie strzelali do niego, a ten szukał wciąż miejsca, gdzie byłby bezpieczny. Nie chciał już atakować. W końcu Alex poczuł, że słabnie. Musiał skończyć tę jatkę, więc podniósł leżącą w kącie butlę gazową, cisnął ją w potwora i wystrzelił. Wybuch rozerwał zombiaka na strzępy, powalił też na ziemię lekarkę, Ronnie i Alexa.
Po chwili lekarka podniosła się. Ostrożnie podeszła do Alexa, który otworzył oczy.

- Mógł nas pan pozabijać... Ale dziękuję !... - lekarka wyciągnęła do niego rękę.
- Nie ufaj jej ! - wykrzyknęła ledwo co ocucona Ronnie.
- Zaufajcie mi ! Ja też chcę się stąd wydostać... - powiedziała. - I wiem jak... Pokażę wam. Chodźcie !
Ronnie podniosła się. Była jednak nadal bardzo nieufna.
- Co nam pani pokaże ?
- W piwnicach kryje się stacja, z której można odejchać poza miasto pociągiem ewakuacyjnym. To miało czekać na mnie i na... - lekarka spojrzała na zabitego mężczyznę - na... Bernie'ego. Teraz czas uciekać ! Jeśli chcecie, mogę was tam zaprowadzić razem ze mną !
- Dobrze... - odrzekł Alex.
- Nie !!! - sprzeciwiła się Ronnie.
- Zaufamy ci... - odparł policjant. - Idziemy z tobą, ale... pomóżcie mi się podnieść...

Ronnie pomogła wstać Alexowi. Po pożegnaniu z Michaelem ruszyli za doktor Williams, która wsiadła do windy. Ronnie nadal jednak jej nie ufała. I miała rację. Kiedy żegnali się z Michaelem, nie zauważyli jak lekarka chowała do kieszeni pistolet...
Ranny Alex i Ronnie szli cały czas za doktor Williams. Najpierw zjechali do piwnicy, potem przeszli całą sieć korytarzy, zeszli po schodach, aż wreszcie znaleźli się na podziemnej stacji, gdzie na peronie stał wagonik pociągu ewakuacyjnego.

- Nie miałam racji ? - spytała z dumą lekarka. - Mówiłam, że się stąd wydostaniemy !
Razem z nią Ronnie i Alex wsiedli do pociągu.
- Trzeba wsadzić kluczyk, wcisnąć ten guzik i przekręcić wajchę... - tłumaczyła w środku.
- Jaki kluczyk ? - spytał policjant.
- Jest na końcu wagonu, za tymi drzwiami... - po objaśnieniach lekarki Alex poszedł we wskazane miejsce.
Ronnie przyjrzała się stacyjce. Nie wyglądała na uszkodzoną, więc chyba można było ruszyć. Nagle usłyszała cichy głos lekarki:
- Miałaś rację, mała... Nie można mi ufać... - lekarka celowała do niej z pistoletu.
Nagle padł strzał. Ronnie patrzyła na lekarkę. Ta chwiejnym krokiem odsunęła się i upadła na podłogę. Była martwa. Alex ją postrzelił. Ronnie podbiegła do niego.
- Dziękuję... - powiedziała. - Do tej pory nie miałam okazji, więc dziękuję ci teraz... Kilkakrotnie uratowałeś mi życie...
- To mój obowiązek... Jestem policjantem... - odpowiedział.
- Więc to nie dlatego, że...?
- Ronnie... - przerwał jej. - Ja tracę wszystkie siły... Ta rana... Wiesz... Weź ten kluczyk...
Alex podał jej mały srebrny kluczyk.
- Włóż go do stacyjki, przekręć, wciśnij guzik i...
Policjant obsunął się na podłogę. Przerażona Ronnie przypadła do niego.
- Rób, co mówię... - stęknął.
Ronnie drżącą ręką wsadziła i przekręciła kluczyk. Wcisnęła znajdujący się obok guzik.
- Przekręć dźwignię...

Dziennikarka wykonała polecenie. Wagonik ruszył. Czuć było, że nabiera prędkości, że pędzi do przodu. Ronnie podeszła do policjanta. Przyklęknęła przy nim.

- Nie zostawisz mnie, prawda ? Teraz, kiedy jesteśmy tak blisko, kiedy opuszczamy to przeklęte miasto ?!... Prawda ?! Proszę... Powiedz, że mnie nie zostawisz... Tak wiele ci zawdzięczam...
Ronnie zaczęła płakać. Nie usłyszała odpowiedzi. Nie było żadnej odpowiedzi.
Raccoon City pochłonęło jeszcze jedną, ale nie ostatnią, ofiarę...

KONIEC.
Motto:
Spoiler:

Grupa

Alchemic